Co słychać w Nowej Hucie?

Rozmowa z Rafałem Mazurem, muzykiem i filozofem realizującym kolejną odsłonę projektu Archeologia Codzienności. 

Małgorzata Wach: Gdybyś miał wybrać jeden dźwięk, który kojarzy Ci się z codziennością, to wybrałbyś…?

Rafał Mazur: Dźwięk nowohuckiego tramwaju. Mieszkam na Osiedlu Spółdzielczym. Kiedy otwieram drzwi na balkon, słyszę jak ten dźwięk „wjeżdża” mi do domu. Chociaż dzisiaj jest zdecydowanie cichszy niż wiele lat temu, kiedy w Nowej Hucie żyła jeszcze moja babcia. 

To jeden z dźwięków, które nagrałeś w ramach Archeologii Codzienności?  

Nagrywaniem miejskiej audiosfery zajmuję się już od dłuższego czasu, ale od kilku miesięcy faktycznie koncentruje się przede wszystkim na dźwiękach związanych z Archeologią Codzienności. 

Miasto jest bardzo ciekawym obiektem dźwiękowym, ponieważ jest niezwykle różnorodne. To daje potencjał do tworzenia olbrzymiej ilości różnego rodzaju struktur dźwiękowych. Oczywiście miasta generują również olbrzymie ilości hałasu, który sprawia, że coraz trudniej nam się w nich żyje. Hałas jest prostą drogą do choroby otępiennej i blokowania funkcji poznawczych organizmu. Dlatego tak ważny staje się obecnie temat ekologii akustycznej. Z czego się zresztą bardzo cieszę. 

fot. Dominik Stanisławski / Dom Utopii

Jakich dźwięków poszukujesz jako archeolog codzienności? 

Niezwykle interesuje mnie to, w jaki sposób zmieniał się pejzaż dźwiękowy Nowej Huty. Ten wizualny, możemy zaobserwować na archiwalnych fotografiach i filmach, ale większość z tych materiałów jest niema. Dlatego, tak bardzo zależy mi na tym, żeby ocalić dźwięki, które towarzyszą Nowej Hucie współcześnie. 

Opowiedz o nich proszę.

Nowa Huta jest niezwykle ciekawym i złożonym organizmem dźwiękowym, w którym antroposfera nieustannie przeplata się z biosferą. W większości miejsc oczywiście prym wiodą dźwięki generowane przez człowieka, ale są takie miejsca, jak np. Łąki Nowohuckie, czy ujście Dłubni o poranku, gdzie najbardziej bogata jest biosfera. 

Jednym z najbardziej niezwykłych konglomeratów dźwiękowych jest dla mnie Centrum Administracyjne Nowej Huty. Możemy sobie wyobrazić, co tam się działo 30, 40 czy nawet 50 lat temu, kiedy to było miejsce naprawdę o potężnym ruchu, generującym gigantyczną ilość dźwięków. Spróbujmy się zatrzymać w momencie, w którym z Huty im. Lenina wychodziły kolejne zmiany robotników i wylewały się z bram Kombinatu na ulice. Zmierzali w stronę tramwajów, rozmawiali, ktoś biegł, ktoś kogoś wołał, a w tle dźwięk dudniącego życiem Kombinatu. Dzisiaj to miejsce jest coraz bardziej ciche. Wkrótce zapewne całkiem zamilknie. 

Takich „milczących” miejsc w Nowej Hucie jest bardzo wiele. Na przykład słynny Bar Meksyk, który już w ogóle nie brzmi, bo go po prostu nie ma albo okolice Pleszowa, który tętnił wiejskim życiem. Kiedy stoisz w takich miejscach z mikrofonem i słuchasz tego, co się dzieje i masz wiedzę na temat tego, co się działo, to niezwykle pobudza wyobraźnię.

Czy w Nowej Hucie są jeszcze miejsca, które brzmią podobnie jak 50-60 lat temu? 

Myślę, że dość podobnie brzmią dźwięki dobiegające z podwórek Nowej Huty, a zwłaszcza te, w których znajdują się place zabaw i przedszkola. Ten dziecięcy gwar się raczej nie zmienia, chociaż zmieniło się już to, co słyszymy w „tle” tych dziecięcych głosów. 

Opowiedz proszę o miejscach, które dotąd nagrałeś w ramach Archeologii Codzienności?

Przede wszystkim zależało mi na zarejestrowaniu różnorodności dźwiękowej i dźwięków, które są płynne tzn. zmieniają się na naszych uszach. Nie bez znaczenia był dla mnie również dzień i pora nagrań. Na przykład 15 sierpnia, czyli w dniu, w którym katolicy obchodzą święto Matki Boskiej Zielnej, nagrywałem dźwięki pod klasztorem w Mogile. W innym miesiącu, w niedzielę, nagrywałem dźwięki dobiegające z kościoła na Osiedlu Szklane Domy i dzwony pod kościołem Arka Pana. Zarejestrowałem też dźwięk Placu Bieńczyckiego i Placu Centralnego, ale też Łąki Nowohuckie i Zalew Nowohucki.  

fot. Dominik Stanisławski / Dom Utopii

W jaki sposób zamierzasz wykorzystać te dźwięki, oprócz samej archiwizacji?

Planujemy z Małgorzatą Szydłowską, która jest kuratorką projektu Archeologia Codzienności, wykonanie instalacji i stworzenie soundscape composition, czyli kompozycji złożonej z materiału dźwiękowego, jaki zdobyłem podczas nagrań terenowych. Materiał będzie prezentowany w formie, dzięki której będzie można zidentyfikować konkretne miejsca, ale zaproponuję też ścieżkę dźwiękową w której te nagrania będą wymieszane i w związku z tym, będą brzmiały bardziej abstrakcyjnie. Wtedy nie będą miały jedynie wymiaru dokumentalnego.   

W zeszłym roku przy okazji rozmowy „Tramwaj pełen świerszczy” rozmawialiśmy o tym, że każde miasto ma swój własny pejzaż dźwiękowy. Wspomniałeś, że w przypadku Nowej Huty bardzo charakterystyczne jest przenikanie się antroposfery z biosferą. W tym roku poszerzyłeś jednak obszar swoich dźwiękowych badań. Czy coś nowego Ci wpadło w ucho?

Fascynujące są nagrania tworzone w zamkniętych osiedlach, w starszej części Huty, np. na Osiedlu Stalowym. Na tych osiedlach kwitnie życie towarzyskie, a dzięki temu audiosfera też jest o wiele bogatsza. 

Mieszkam na osiedlu Spółdzielczym, czyli w nowszej części Huty, gdzie bloki stoją dosyć swobodnie. Obok mamy duży park, więc jest to tak względnie pootwierana przestrzeń. W starszej części Huty mamy architekturę, która bardziej przypomina zabudowę kamienicową starego Krakowa niż blokowiska. No i w tej zabudowie dźwięk się inaczej rozchodzi. Myślę, że zbadanie życia na tych osiedlach przez socjologów albo antropologów, mogłoby dostarczyć wielu ciekawych spostrzeżeń.

Dlaczego? 

Ponieważ kształtuje się zupełnie inaczej, niż w pozostałych częściach miasta. Przed budynkami stoją ławki, na których w pogodny dzień zawsze ktoś siedzi. Chętnie dosiadają się też kolejne osoby, żeby porozmawiać. Ich głosy stanowią ciekawą plątaninę dźwięków. Jedno z takich „spotkań” na Osiedlu Stalowym udało mi się zarejestrować. Było słoneczne, niedzielne popołudnie. Zauważyłem, że wiele osób wyszło wtedy z domów, żeby spędzić ze sobą czas na rozmowie. Te ławeczkowe rozmowy generują zwykle wiele ciekawych dźwięków, więc było dosyć „kolorowo”. Na pewno dużym zaskoczeniem były dla mnie dźwięki, które generowali ludzie wychodzący z kościołów. 

To znaczy?

Końcówka mszy jest momentem, kiedy wszystko staje się bardziej ciche. Z głośników płyną liturgiczne dźwięki, jakieś zapowiedzi, a potem nagle otwierają się drzwi kościoła i na ulicę zaczyna się wylewać fala ludzkich głosów, bo w niedzielę kościoły w Nowej Hucie są zwykle odwiedzane dość licznie.

No i ci ludzie rozmawiają ze sobą, włączają telefony, ktoś gdzieś dzwoni, ktoś inny biegnie, słychać śmiech dzieci… i zaczyna się tworzyć niezwykle ciekawe środowisko dźwiękowe. Cieszę się, że będę mógł się podzielić tym przeżyciem z innymi. Dla niektórych może to być dźwięk z odległej przeszłości.  

Jak te nowohuckie dźwięki zmieniały się w trakcie Twojego życia?

Na dobre osiedliłem się w Hucie, kiedy miałem 20 lat więc tych nowohuckich wspomnień dźwiękowych z okresu dzieciństwa i wczesnej młodości nie mam zbyt wiele, poza tramwajami, o których wspomniałem na początku naszej rozmowy, ale niezwykle ciekawiło mnie i nadal ciekawi to, co i jak pamiętają najstarsi mieszkańcy Nowej Huty. 

Uczestniczę teraz w laboratorium audio-etnograficznym, które jest organizowane na Uniwersytecie Jagiellońskim przez dr Łukasza Sochackiego, wykładowcę na wydziale antropologii kulturowej. W ramach tego laboratorium studenci będą przeprowadzali wywiady z seniorami, którzy opowiedzą im o tym, jak dawniej brzmiała Nowa Huta. Jesteśmy niezwykle ciekawi, na ile ta ich dźwiękowa pamięć jest szczegółowa. Jakie dźwięki zapamiętali.  

fot. Dominik Stanisławski / Dom Utopii

W ramach Domu Utopii i Teatru Łaźnia Nowa powstaje projekt pt. „Wygaszanie” podczas którego rozmawiamy z byłymi robotnikami Kombinatu. Oni też sporo opowiadają o tym jak brzmiał Kombinat i o jego dzisiejszym milczeniu. Dla wielu z nich ta cisza Kombinatu i wokół Kombinatu jest niezwykle trudna…

Dźwięki potrafią nas bardzo szybko przenieść w określony czas i miejsce. Kiedy wracamy w to samo miejsce, które już nie brzmi albo brzmi zupełnie inaczej, to jest to duże przeżycie. Dlatego tak ważne jest to, żeby ocalić jak najwięcej dźwięków, a jeśli nie możemy już tego zrobić, to trzeba je wydobyć z pamięci osób, które jeszcze te dźwięki w sobie noszą. To dotyczy nie tylko Nowej Huty. Przecież dźwięki starego Krakowa też się zmieniają. Pewnie charakterystyczny dzisiaj dla nas dźwięk dorożek będzie można wkrótce usłyszeć jedynie w jakimś archiwum.  

Jest jakiś nowohucki dźwięk, który nosisz jeszcze w swojej pamięci, ale w realnej przestrzeni już go nie ma?

Kiedy się tutaj przeprowadziłem w latach dziewięćdziesiątych, to w tej części miasta był najstarszy tabor. Tramwaje, które jechały do Kombinatu były nieprawdopodobnie głośne z całym swoim ciężarem. Kombinat jeszcze wtedy funkcjonował. Obok niego działała gęsta siatka połączeń, dzięki którym robotnicy z różnych stron dzielnicy mogli dotrzeć sprawnie do pracy. Ta tramwajowa kakofonia, była tak głośna, że było ją słychać aż na Osiedlu Spółdzielczym. Teraz tramwaje są o wiele bardziej ciche i brzmią zupełnie inaczej, a elektroniczna tablica na przystanku przy Kombinacie jest niemal pusta. Zostały tylko dwa numery, które odjeżdżają dość rzadko. Zapada coraz większa cisza. 

Kiedy przypomnę sobie Nową Hutę z czasu, kiedy się w niej osiedliłem i tę, w której żyję teraz, to miejsce stało się o wiele bardziej ciche. Nawet samochody i autobusy brzmią dzisiaj inaczej niż dwadzieścia lat temu. Nie ma już na przykład Ikarusów, które miały bardzo charakterystyczny dźwięk. Patrząc na fotografię potrafię go sobie odtworzyć w głowie. 

Kiedy oglądam archiwalne zdjęcia Nowej Huty, zastanawiam się często nad tym, jak to miasto brzmiało w latach 50-tych i 60-tych. Ciekawie byłoby usłyszeć dźwięk Kombinatu, rozmowy hutników, ale też pochody, które się w tej nowohuckiej przestrzeni odbywały, koncerty, potańcówki…

Żyjemy w kulturze okulocentrycznej, w której nasze poznawanie świata jest mocno skoncentrowane na zmyśle wzroku. To obrazy są tym, co zatrzymuje nas na dłużej. Dźwięki, które nie są muzyką szybko nam umykają. 

Siedemdziesiąt lat temu, czyli w czasach, kiedy powstawała Nowa Huta technologia nagrywania dźwięku, była o wiele mniej rozwinięta niż technologia nagrywania obrazu. Podobnie było dwadzieścia, trzydzieści lat temu. W dziedzinie obrazu następowała dość szybka miniaturyzacja. Z kamerą ręczną typu 16 mm można było nagrywać różne wydarzenia w przestrzeni miasta, ale żeby nagrywać w terenie audio, to do pewnego momentu było bardzo duże wyzwanie. 

Cały czas myślano ścieżką dwutorową, tzn. osobno nagrywano obraz a osobno dźwięk, co wynikało też oczywiście z braku odpowiedniego sprzętu i jego dostępności. Dźwięk kojarzył się przede wszystkim z radio. Dlatego mamy w archiwach całą masę filmów, które są w zasadzie nieudźwiękowione, bo udźwiękawiać trzeba było je osobno. 

Chciano przede wszystkim zobaczyć, a nie usłyszeć. 

Na szczęście od kilku dekad, to się wyraźnie zmienia. Dzisiaj, kiedy nagrywa się wideo, to nagrywa się również audio. Urządzenia, którymi dysponujemy, są wyposażone w dość dobre mikrofony. Poza tym jest mnóstwo ludzi, którzy nagrywają już tylko dźwięk. Myślę, że po XXI wieku zostanie mnóstwo ciekawych nagrań. Żal, że nie da się już odtworzyć dźwięków, które minęły. Możemy je sobie tylko wyobrazić. 

„Wyobrazić sobie”, czyli przywołać pewien obraz. Jest jakieś podobne sformułowanie z przestrzeni audialnej?

Nie mamy języka audio-centrycznego, bo go nie rozwinęliśmy, ale jesteśmy na dobrej drodze. Już sam fakt, że o tym rozmawiamy i się nad tym zastanawiamy, jest niezwykle ważny.  

fot. Dominik Stanisławski / Dom Utopii

Wróćmy jeszcze na chwilę do Archeologii Codzienności. Co – w Twoim odczuciu – kryje się za nazwą tego projektu. 

Archeologia Codzienności kojarzy mi się z rzeczami małymi. Takimi, które nam zwykle umykają.

Kiedy myślimy o przeszłości, to myślimy wielkimi wydarzeniami. W Archeologii Codzienności koncentrujemy się na kwestiach, które tworzą codzienność. Ten projekt, pozwala nam się zatrzymać i eksplorować „tu i teraz”, ale też pochylić się nad wspomnieniami innych osób, dotyczącymi ich codziennego życia.  Niewielkich wydarzeń, które tę codzienność tkają. 

Uczestniczę w tym projekcie z ogromną radością, ale też świadomością, że nie jestem w stanie „odkopać” wielu dźwięków, bo ich po prostu nie ma. Mogę próbować je zrekonstruować na podstawie opowieści, ale czy wierna rekonstrukcja dźwięku jest w ogóle możliwa? 

… 

Dlatego tak ważne jest ocalanie tego, co jeszcze możemy usłyszeć. 

Zachęcamy także do przeczytania rozmowy z Rafałem Mazurem o Koncertach Głębokiego Słuchania pt. “Tramwaj pełen świerszczy”.

Dr Rafał Mazur, muzyk i filozof. W swojej działalności artystycznej łączy muzykę improwizowaną, nagrania terenowe, soundscape composition i instalacje dźwiękowe. W ramach projektu „Wielki Dźwięk nie brzmi” łączy aktywność dźwiękową z zagadnieniami poznawczymi. Tworzy autorski projekt filozoficzny „Listening Philosophy” w którym stara się skonstruować ramy możliwego systemu myślowo-poznawczego wyprowadzonego ze sposobu funkcjonowania zmysłu słuchu i opisać cechy kultury audiocentrycznej. W ramach Domu Utopii w 2022 r. zrealizował cykl Koncertów Głębokiego Słuchania, a w 2023 r. był inicjatorem i kuratorem cyklu Muzyka w Komnatach Ciszy. Obecnie pracuje nad projektem Archeologia Codzienności. 

Projekt “Archeologia codzienności 2023. Nowe topografie Nowej huty” realizowany jest przy wsparciu Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej oraz Gminy Miejskiej Kraków

Autorem fotografii tytułowej jest Artur Rakowski.

#newsletter
Bądź na bieżąco