Hormon miłości w Domu Utopii

Rozmowa z Aleką Polis, artystką wizualną, autorką cyklu „Cyklooksytocyna” i „Ławica” zrealizowanych w Domu Utopii.

Małgorzata Wach: Właśnie zakończyłaś w Domu Utopii cykl warsztatów pt. „Cyklooksytocyna”. Co się kryje za tą nazwą?

Oksytocyna to hormon miłości i to właśnie miłość, i próba zrozumienia drugiego człowieka była dla mnie impulsem do stworzenia tego projektu, chociaż jego początek wiązał się z dość smutną refleksją.

Możemy o tym opowiedzieć?

„Cyklooksytocyna” narodziła się w 2008 roku, podczas mojego stypendium w Sztokholmie. Kiedy tam wyjeżdżałam wydawało mi się, że jadę do kraju, w którym wszyscy ludzie są równi. Nie ma znaczenia jaki mają kolor skóry, w co wierzą, czy jaka jest ich orientacja seksualna. Ale kiedy dłużej tam pomieszkałam zauważyłam, że ten kraj też w jakiś sposób segreguje ludzi.

Co masz na myśli?

Dość często poruszałam się tam metrem i zauważyłam, że im bliżej jestem centrum, tym więcej jest osób o białym kolorze skóry, a im bliżej stacji końcowych tym więcej jest osób o ciemniejszym kolorze skóry. Kiedy zaczęłam się temu bliżej przyglądać dowiedziałam się, że kiedy do jakiejś dzielnicy, w której mieszkali niemal wyłącznie biali, zaczynały się wprowadzać osoby o innym wyglądzie, to dotychczasowi mieszkańcy się przesiedlali. Efekt był taki, że powstawały pewnego rodzaju getta. Od tamtej pory minęło 15 lat więc może to się zmieniło, ale wówczas to była dość wyraźna sytuacja.

Podobnie jest w wielu innych miejscach na świecie. Zależało mi na tym, żeby zuniwersalizować ten temat. W ten sposób narodziła się „Cyklooksytocyna”. Zaprojektowałam ją jako wieżo-latarnię z przezroczystego szkła w czterech kolorach, która miałaby stanąć po szwedzkiej stronie Bałtyku. Jej podstawę tworzą cztery sześciany w czterech kolorach. Na kolejnych poziomach sześciany dzielą się na coraz mniejsze.


Pod nazwą „Cyklooksytocyna” malujesz również obrazy.

Wizualnie zmniejszające się kwadraty tworzą złudzenie kuli sferycznej, stąd tytuł tego cyklu to „Cyklooksytocyna, wersja mandaliczna”.

Początkowo nazwałam ten projekt „Zjednoczone Kolory Skóry”, ale dość szybko doszłam do wniosku, że chodzi mi o coś więcej niż temat segregacji rasowej. Zastanawiałam się co sprawia, że w ogóle wykluczamy innych ludzi.

Do jakich wniosków doszłaś?

Moim zdaniem „lęk przed innym” jest uwarunkowany kulturowo. W piaskownicy wszystkie dzieci bawią się razem. Dopiero później, kiedy idą do szkoły, zaczynają segregować ludzi, bo dorośli narzucają im swój obraz świata. A w ich świecie, wobec „innego”, „obcego” należy zachować ostrożność. Z czasem u niektórych osób, to nastawienie staje się wręcz wrogie, co finalnie prowadzi do rasizmu i nacjonalizmu. Oczywiście jest na to przyzwolenie społeczne. Reni Eddo-Lodge, brytyjska dziennikarka, pisarka i blogerka pochodzenia nigeryjskiego opisała to bardzo klarownie. Jej zdaniem rasizm sprawia, że jedna grupa społeczna na podstawie koloru skóry zyskuje przywileje kosztem innych. W równym stopniu dotyczy to też klasizmu i seksizmu.

Możesz opowiedzieć o warstwie wizualnej tego projektu?

Kolory: czerwony, żółty, biały i czarny, symbolizują cztery strony świata i cztery kolory skóry. Wszystkich elementów w poszczególnych kolorach jest tyle samo.

„Cyklooksytocyny” w wersji mandalicznej zaczęłam malować dla znajomych. Tym co wyróżnia ten projekt jest m.in. to, że zabieram się do pracy tylko wtedy, kiedy czuję, że mam dobrą energię. Samą siebie traktuję jako „maszynę losującą”, która wybiera w którym miejscu ma się znaleźć dany kolor. Od „Cylkooksytocyny nr 66” zaczęłam malować kolejne wersje wraz z innymi osobami, prowadząc warsztaty.

Kim były osoby, które zaprosiłaś do współtworzenia „Cyklooksytocyny”?

Podczas warsztatów, które prowadziłam w Domu Utopii malowałam m.in. z osobami uchodźczymi z Ukrainy. Aktualnie realizuję projekt w Monarze z osobami, których dotknął kryzys bezdomności. Podczas wspólnego malowania dużo rozmawiamy. Dzielimy się nie tylko problemami, ale też wspieramy się np. opowiadając o krzesaniu w sobie siły, jakiej potrzeba, aby pokonać przeciwności losu. Czasem zastanawiamy się skąd się biorą systemowe wykluczenia i jakie są jego źródła.

Realizując „Cylkooksytocynę” w Domu Utopii korzystałaś m.in. z czterokolorowych gąbek. Opowiesz o tej części realizacji projektu?

Podczas warsztatów wykorzystuję również rzeźbę-makietę z miękkich gąbek. Budujemy z nich wieże, anty-wieże i mury. Burzymy je, bawimy się nimi i projektujemy nowe obiekty, które przypominają często, tworzoną oddolnie anarcho-architekturę, z uwzględnieniem potrzeb osób, które ją tworzą.

Nawiązuje w ten sposób do idei sytuacjonistów, którzy twierdzili, że ludzka zdolność budowania jest tłumiona i trzeba ją rozbudzić.

Wróćmy jeszcze na chwilę do warsztatów, które prowadziłaś w Domu Utopii.

Tak jak wcześniej wspomniałam, projektowaliśmy i budowaliśmy m.in. z osobami z Ukrainy, ale też Afganistanu i Czeczeni, oraz Romami i Polakami. Wspominam o tym, chociaż pochodzenie – tak naprawdę – nie miało dla nas, żadnego znaczenia. To były niezwykle cenne spotkania, chociaż zdarzały się też trudne sytuacje.

Na przykład?

Niektóre osoby potrzebowały dominować, ale wspólne rozmowy doprowadzały nas w końcu do porozumienia. Na jednym z warsztatów zabudowaliśmy wszystkie okna w sali warsztatowej najmniejszymi sześcianami. Powstały okna-witraże przypominające woksele, czyli trójwymiarowe piksele. Ten efekt wszystkich nas zaskoczył. Sala warsztatowa zmieniła się w przestrzeń, w której można było się nasycić promieniami słońca przesączonymi przez „Cyklooksytocynę”. Postanowiliśmy, że zostawimy te „witraże” na dłuższy czas.

Ile wersji mandalicznych dotąd zrealizowałaś? Któraś z prac była dla Ciebie szczególnie ważna?

Dotąd powstało około 70 mandali. Jedną z ważniejszych była „Cyklooksytocyna” nr 43, namalowana dla Ukrainy w 2014 roku, kiedy w Kijowie trwały krwawo tłumione protesty na Euromajdanie. Umówiłam się z grupą artystów z Kijowa, którzy przejęli Ministerstwo Kultury, że przywiozę „Cyklooksytocynę” dla rewolucji w Ukrainie. Wręczałam ją w dramatycznym dniu, kiedy Rosja napadła na Ukrainę tj. 1 marca 2014 r.

Dominik Stanisławski, który jest kuratorem „Cyklooksytocyny”, napisał, że ten projekt przypomina usypywanie mandali z pisku. Usypywanie mandali trwa kilka dni, a niszczenie chwilę. Gest niszczenia przypomina o nietrwałości świata materialnego”. Realizujesz „Cyklooksytocynę” od 15 lat. Co Ci dał ten projekt?

Przede wszystkim wyzwala we mnie dużo miłości. Jak już wspomniałam, maluję mandale tylko wtedy, kiedy mam dobrą energię, co wpływa na ostateczny kształt każdej pracy. Cieszę się, że mogę się nimi dzielić z innymi. Traktuje je trochę jak osobiste amulety osób, dla których zostały namalowane.
Forma przestrzenna „Cyklooksytocyny” pozwala tworzyć przestrzeń do wspólnej pracy poprzez zabawę. Dla mnie, to rodzaj „odczarowania” pracy, która większości osób kojarzy się z formą przymusu tzn. „muszę pracować, aby zarobić na życie”. Ich praca najczęściej pozbawiona jest elementu zabawy i związanej z nią twórczości, która daje nam radość życia.

A radość z życia wyzwala w nas hormon miłości.


Właśnie! Paul J. Zak, amerykański neuroekonomista, który bada wpływ oksytocyny na zaufanie społeczne udowodnił, że poziom wzajemnego zaufania i wiarygodności w społeczeństwie jest wyższy, kiedy ludzie produkują więcej oksytocyny. W takich społeczeństwach jest mniej biedy i wyższy wzrost gospodarczy.

Mam nadzieję, że poprzez doświadczenie pracy jako wspólnej, twórczej zabawy młodzi ludzie, którzy brali udział w „Cyklooksytocynie” zapamiętają, że można pracować i produktywnie się przy tym bawić.

Zapraszamy także do lektury rozmowy z artystką o cyklu “Ławica”.

Aleka Polis, fot. Iga Dyrda

Aleksandra Polisiewicz (pseud. Aleka Polis) – artystka wizualna tworząca w obszarze sztuki (post) krytycznej oraz feministycznej. Anarchistka, aktywista, eksperymentatorka. W swoich realizacjach posługuje się wideo, fotografią cyfrową, malarstwem, tworzy animacje oraz filmy dokumentalne, a także obiekty i manifesty. Jej (post)krytyczna twórczość otwiera pole do refleksji na temat rekonstrukcji tożsamości, podmiotowości w przestrzeni kontrolowanej przez szeroko pojętą władzę. Podejmuje tematy związane z wykluczeniem oraz nierównością społeczną. Do ważniejszych prac artystki należą m.in. „Bestiarium Podświadomości”, „Matryca”, „IBM Dedicated”, „Wartopia”, cykl protestów „Rosa Rotes”, „Błąd w czasoprzestrzeni”, „krajobrazy przed i po -rewolucyjne”. Działa jako streetworkerka z osobami z niepełnosprawnościami oraz w kryzysie bezdomności.

Warsztaty „Cyklooksytocyna” zrealizowane zostały w ramach projektu „Kraków Wspólnie Integracja Master Class” organizowanego przez Fundację Internationaler Bund Polska przy współpracy z Wydziałem Edukacji UMK i finansowanego przez Fundusz Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci (UNICEF).

The “Cyclooxytocin” workshop is implemented within the framework of the “Krakow Together Integration Master Class” project organized by the Internationaler Bund Poland Foundation in cooperation with the Department of Education of the City of Krakow and funded by the United Nations Children’s Fund (UNICEF).

Майстер-класи «Циклоокситоцин» реалізовуються у рамках проєкту «Краків Спільно Інтеграція Master Class» організованого Фондом Internationaler Bund Польща за співробітництва Відділу Освіти UMK і фінансованого Фондом Об›єднаних Народів на користь Дітей (UNICEF).

#newsletter
Bądź na bieżąco